Gadałam z Kendall'em i nawet fajnie mi się z nim gada, szczególnie na temat muzyki i w ogóle... Ale gdy on odpowiadał na pytania, to źle się poczułam, ale to nie tyle co przez moją przeszłość a teraz...
- Co ci... Demi... Wszystko w porządku? - powtórzył za pierwszym pytaniem.
Ja tylko westchnęłam smutno ze spuszczoną głową, uśmiechu też nie miałam... Ale odpowiedziałam i ruszyliśmy dalej.
- Nic mi nie jest Kendall... Taki tylko chwilowy smutny humor...
Moje myśli w tym momencie:
* Ach! Kogo ja oszukuję?! Przecież... Nie mogę go okłamywać, on jest dla mnie jak kumpel... Nie mogę... Musze mu powiedzieć! *
Gdy szliśmy Kendall nie spuszczał ze mnie oka, ja nadal miałam spuszczoną głowę, ale w końcu mu odpowiedziałam...
- Ja... Po prostu... Miałam słabe dzieciństwo... Dosyć bardzo słabe, ale o tym opowiem ci kiedy indziej, jeszcze cię zanudzę tą historyjką... - powiedziałam lekko zła i przez to przyśpieszyłam kroku, nie patrząc gdzie idę ani po czym idę - nie zauważyłam kamienia korzenia, który wystawał z pod ziemi i... upadłam na ziemię, na tą ranną łapę...
- Ał! - warknęłam na samą siebie i wstałam, z trudem przez tą łapę, ale wstałam i otrzepałam się z piasku.
Po tym szybko przybiegł Kendall i spytał:
- Demi!? Nic ci nie jest? Wszystko w porządku? - powiedział i podał mi łapę żebym mogła wstać. Wstałam i odpowiedziałam:
- Tak... Kendall, dzięki za pomoc... Wszystko OK... Ał... - powiedziałam i poszliśmy dalej.
Kendall jednak znów pilnował mnie wzrokiem i zobaczył, jak kuleję na tylnią prawą łapę... Starałam się żeby tego nie zauważył...
Kendall dokończ. :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz