Nie miałem lekkiego życia. Moi rodzice oraz rodzeństwo dawno zginęli. A ja zostałem sam. Sam... Trafiłem po jakimś czasie do watahy, która, jak się potem okazało,była wrogo nastawiona. Błąkałem się po watahach, prosząc o przyjęcie do niej. Odmawiali. To było męczące. Gdy znalazłem wolny teren, byłem wniebowzięty. Ale po krótkim czasie zjawiła się... nadzwyczaj piękna samica i powaliła mnie na ziemię.
- Co tu robisz?... - warknęła. - To tereny mojej watahy.
- Watahy? Twojej? A więc muszę iść, tak?
Demi dokończ.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz